Na ten dzień plan był prosty. Wykąpać się w ciepłym źródełku. Okazuje się, że zimą nie jest to takie proste bo w wiele miejsc nie da się po prostu dojechać zwykłym samochodem.
Jak tylko wjechaliśmy z tunelu duża część drogi wyglądała po prostu tak jak na tym zdjęciu. Gdyby nie słupki, ciężko byłby ogarnąć jak jechać.
Latarnia Trollaskagi przy tej aurze wyglądała całkiem romantycznie.
Wystarczyło wyjechać z tunelu i droga, pobocze oraz wszystko wokół były jednolicie biało. Padał śnieg. Gdyby nie żółte słupki (np ten przy kolanie Łukasza) momentami nie byłoby wiadomo gdzie jest droga. PS. Zawsze jest dobry moment na śmieszną fotkę ;)
Eli udało się uchwycić ten sam moment ale z ciepłego auta ;)
Odkryliśmy nasz wielki, panoramiczny dach!
Islandczycy kochają konie. Wszędzie było ich pełno.
Koniki są bardzo miłe i chętnie pozują.
Fosslaug przy rzece Svartá (GPS: 65°29’44.6″N 19°22’55.6″W) to gorące źródło, w którym mieliśmy zamiar wygrzać nasze dupska. Według napotkanego znaku dojazd do tego źródła można było dojechać drogą 753. Niestety znajdowaliśmy się po złej stronie rzeki. Google Maps szybko znalazł nam nową drogę. Szkoda, że nie wziął pod uwagę tego, że zamarznięta rzeka zepsuła most ;)
Nalepka wewnątrz naszego auta też nie pozostawiała złudzeń ;) Swoją drogą ciekawe ile ludzi zalewa wypożyczone auta...
Często jest tak, że próba dotarcia do jakieś atrakcji jest większą atrakcją niż pierwotna atrakcja ;) Tutaj już kierujemy się do naszego zapasowego źródełka.
Wszędzie można zobaczyć konie (na zdjęciu na zboczu po prawej). Zazdrościliśmy im przystosowania do tamtejszych warunków.
Drogą 748 ruszyliśmy w stronę campingu Grettislaug gdzie miało znajdować się bardziej cywilizowane źródło z hordą turystów.
Na końcu drogi zaskoczył nasz szlaban z informacją o zamkniętej drodze i terenie prywatnym. Pozostało nam jakieś 2,5 km do campingu. Powoli ściemniało się jednak obliczyliśmy, że damy radę dojść pieszo. Gdy tylko zaparkowaliśmy obskoczyły na nas psy z pobliskiego gospodarstwa. Po jakimś czasie przełamaliśmy się i wyszliśmy z samochodu.
Na szczęście zwierzaki uspokoiły się i mogliśmy ruszyć. Droga okazała się całkiem prosta i przejezdna. Chyba niepotrzebnie przestraszyliśmy się szlabanu.
Na drodze były jeszcze dwa kolejne szlabany. Pod koniec szło się przez gospodarstwo gdzie swobodnie chodziły koniki.
Były bardzo przyjazne i szły za nami jakiś czas.
Na końcu drogi znajdował się camping Grettislaug (GPS: N65º52.934 W19º44.171).
Domki były urocze. W środku znajdowały się jakieś pomieszczenia gospodarcze. Na parkingu stała Skoda Octavia, która najwyraźniej bez problemów pokonała "zamkniętą drogę".
A tak wyglądała przebieralnia przy źródełku.
Olga nieśmiało pozbywała się odzieży ;) Jednak było sporo poniżej zera...
Widok na duże gorące źródło na campingu Grettislaug. Jak się okazało nie było tłumów. Nie było opłat. I tak na prawdę obiekt był cały dla nas i jednego Islandczyka, który potem okazał się Niemcem ;) (na zdjęciu wyżej)
Jeszcze tu wrócimy!
Więcej o tym dniu przeczytasz na:
blogu Grzegorza
AUTOR WPISU:
ŁUKASZ GAJEWSKI
Kilka razy w roku wyślemy Ci ciekawe inspiracje do podróży.
Zdjęcia i zapiski z podróży, wypraw motocyklowych, mapy i trasy wycieczek, blog podróżniczy.
Jeżeli chcesz wykorzystać materiały z tej strony skontaktuj się z nami. Ta strona wykorzystuje pliki cookie.