Do Gruzji można dojechać motocyklem na 3 sposoby. Pierwsza opcja – lądem przez Bałkany i Turcję – długa i męcząca trasa przelotowa.
Alternatywnie można też wybrać drogę przez Ukrainę i Rosję – ale tutaj trasa byłaby trudna ze względu na aktualną sytuację polityczną.
Trzecia opcja, którą wybraliśmy, to podróż do Batumi – promem przez Morze Czarne.
To nasza pierwsza przygoda z tego typu przeprawą promową, dlatego postanowiłem opisać wszystko dokładnie. Gdy robiłem research do tej wyprawy bardzo ciężko było cokolwiek znaleźć w tym temacie dlatego w tym wpisie rozpisałem wszystko o tym jak wygląda kupno biletu, rezerwacja, dojazd na prom, wszystkie procedury portowe i zaokrętowanie się na statku.
Podczas organizacji tej wyprawy motocyklowej robiliśmy research w sieci o promach przez Morze Czarne. Niestety informacji było niewiele a te, które znaleźliśmy nie zawierały wszystkich interesujących nas informacji. Zdjęć też było niewiele.
Po dłuższych poszukiwaniach i przeczytaniu paru wpisów na kilku blogach, znaleźliśmy dwa sensowne połączenia promowe do Gruzji:
W związku z tym, że nigdy nie byłem na Ukrainie i bardzo chcieliśmy zobaczyć Lwów i Odessę wybraliśmy pierwszą opcję.
Po czasie wiemy już, że wybór okazał się dobry. Prom z Ukrainy jest tańszy, wygodniejszy, ma lepszą kuchnię i jest po prostu milej.
Strona internetowa UKR FERRY wygląda dość przestarzale. Na szczęście zawiera aktualne informacje i tutaj można dowiedzieć się wszystkiego co trzeba. Wersja rosyjska jest bogatsza w informacje.
Po prawej mamy czerwony link "on-line booking". Gdy w niego klikniemy otworzy nam się strona do rezerwacji biletu przez internet.
Ta stronka, również wygląda oldskulowo, ale z tego co dowiedzieliśmy się na miejscu – działa. Można tam rezerwować bilety, można też dokonać rezerwacji wraz z zapłatą on-line.
My nie skorzystaliśmy z opcji płatności on-line ponieważ nie chcieliśmy być blokowani konkretnym terminem.
W dniu wypłynięcia promu pojechaliśmy do miejsca, które w mapach Google wyświetla się jako Borei. W tym miejscu można kupić bilety na prom UKR FERRY. Trzeba być tam z rana w godzinach 9 - 11.
Powyżej zdjęcie luźnej kolejki przed biurem, które znajduje się tutaj – link do lokalizacji w Mapach Google.
Ciężko było znaleźć informację czy można tam płacić kartą. Spędziliśmy dużo czasu na znalezieniu bankomatu w Odessie, z którego udałoby się nam wypłacić gotówkę w hrywnach. Pierwszych dziesięć bankomatów nie chciało nam wypłacić pieniędzy z polskich kart.
Na miejscu okazało się, że można płacić kartą. Był też kantor.
Za 2 osoby i motocykl zapłaciliśmy 10 950 hrywien czyli w przybliżeniu 1 500 zł.
W tej cenie mieliśmy:
kajutę 2-osobową z toaletą i prysznicem do podziału na trzy kajuty
3 posiłki dziennie
► Dokładny opis standardu znajduje się w dalszej części tego wpisu.
Odprawę mieliśmy zacząć o godzinie 12.00, a prom miał ruszyć o godzinie 20.00.
Miejsce odprawy promowej – link do Map Google
Z miejsca, w którym kupiliśmy bilety do odprawy na prom były 3 minuty drogi motocyklem. W związku z tym, że mieliśmy trochę czasu, uzupełniliśmy zapasy żywności i alkoholu w pobliskim sklepie – link do Map Google. Był niewielki i z podstawowymi produktami, ale znaleźliśmy tam wszystko czego potrzebowaliśmy.
Tak wyglądała poczekalnia. Dobrze, że nie padało ;)
Panował ciekawy klimacik ;) Było gorąco a budynek po lewej zapewniał przyjemny cień.
Brama wjazdowa do portu. Najpierw wjechały samochody osobowe, potem TIRy.
Ciekawie wyglądała tam cała procedura odprawy i okrętowania się. Było to mniej więcej tak:
Tak to wyglądało u nas w tym konkretnym dniu i miejscu. Pewnie wiele rzeczy odbywa się zupełnie inaczej w innych portach i w innych krajach.
Płynęliśmy promem Vilnius. Na tej trasie kursują też dwa inne statki. Na stronie UKR FERRY można znaleźć opisy i zdjęcia z innych promów.
Widok z pokładu wypoczynkowego. Czekaliśmy większość dnia aż naprawią rampę wjazdową i będziemy mogli wjechać na prom.
Wieczorem przez głośniki na statku był komunikat, że można już wjechać swoimi pojazdami na prom. Zaparkowaliśmy motocykle między samochodami we wskazanym miejscu. Po jakimś czasie zostały one przywiązane do pokładu przez obsługę statku.
Pamiątkowa fotka przed rampą.
Gdy jest się pierwszy raz na promie ciężko się odnaleźć w tych korytarzach. Na szczęście były tablice z planem pokładów i kajut.
Przed rejsem obawialiśmy się o standard jaki zastaniemy na ukraińskich liniach promowych. Na szczęście okazało się, że wszystko było czyste i nie było przykrych zapaszków ;)
Nasza 2-osobowa kajuta (E2) ze wspólną toaletą i prysznicem, którą dzieliliśmy między 3 kajuty.
Łóżka piętrowe. Czysta pościel i jeden ręcznik na osobę.
Mieliśmy też swój zlew.
Była też kanapa, aby sobie wygodnie usiąść. Po prawej znajdował się działający klimatyzator.
Widok z kanapy. Po lewej niewielka szafa na bagaż.
W kajucie mieliśmy też okno, które można było otworzyć. Bardzo fajna opcja! Nie wszędzie można takie rzeczy robić.
Połączenie między Ukrainą a Gruzją nie jest zbyt turystyczne. Zdecydowana większość pasażerów to kierowcy TIR-ów, którzy na prawdę dużo pili. Nie byli groźni jednak Olga lepiej się czułe nie chodząc sama ;)
Na tym promie spotkaliśmy też ludzi z samochodów osobowych, niemiecką grupę rowerzystów, jeden skuter z parą Polaków oraz jeden motocykl z parą holendrów.
Spędziliśmy cały dzień w porcie więc mogliśmy sobie pozwiedzać statek.
Szkoda, że nie wszędzie można było wejść :(
Gdy byliśmy na morzu podano komunikat z głośników, że można przejść się do swoich pojazdów. Na jakiś czas otwarto drzwi i mogliśmy podejść do motocykli po rzeczy, których zapomnieliśmy wziąć za pierwszym razem.
Posiłki są 3 razy dziennie i są na przyzwoitym poziomie. Przed posiłkiem jest informacja przez megafon, która zmiana ma stawić się w jadalni.
Dodatkowo, wieczorami jest dostępne miejsce gdzie można sobie zrobić herbatę z cukrem.
Niestety nie było sklepu.
Był bar w którym można było kupić alkohol i przekąski typu chipsy. Ceny nie były zachęcające. Trzeba było liczyć około 9 zł za małe piwo.
Tak wyglądały posiłki. Opcja wegetariańska była po prostu bez mięsa z dodatkową porcją warzyw.
Taki klimacik panował na tyłach kuchni.
Na tym promie były 2 pokłady wypoczynkowe. Były tam drewniane ławeczki, na których można było zrelaksować się a wieczorem integrować się z innymi pasażerami.
Gdy morze jest spokojne, na promie prawie nie buja. Nawet w małej kajucie czułem się dobrze i mimo mojej choroby morskiej przez cały rejs czułem się dobrze.
Statek płynie z prędkością około 21-30 km/h dlatego do Batumi dotarliśmy nad ranem po 3 dniach żeglugi.
Polecam zobaczyć nasz zapis trasy gdzie widać jak blisko Krymu przepływaliśmy – nawet łapało zasięg sieci komórkowej ;)
Wszyscy TIR-owcy wyglądali podobnie. Kapcie, krótkie spodenki, torebka albo siateczka foliowa.
Widok z promu na Batumi o wschodzie słońca.
Przypłynęliśmy nad ranem. Wyokrętowanie trwało dużo szybciej niż okrętowanie. Jak przybiliśmy do brzegu mogliśmy już zapakować nasze motocykle.
W pewnym momencie było ogłoszenie aby udać się do baru gdzie służba cela sprawdziła paszporty.
Wkrótce po tym mogliśmy zapakować się na nasze motocykle, zjechać na ląd a potem wyjechać z portu.
Autor: Łukasz Gajewski
następny wpis - Z Batumi w okolice parku Samegrelo →
AUTOR WPISU:
ŁUKASZ GAJEWSKI
Kilka razy w roku wyślemy Ci ciekawe inspiracje do podróży.
Zdjęcia i zapiski z podróży, wypraw motocyklowych, mapy i trasy wycieczek, blog podróżniczy.
Jeżeli chcesz wykorzystać materiały z tej strony skontaktuj się z nami. Ta strona wykorzystuje pliki cookie.