Oferta z Wakacyjnych Piratów, która zainspirowała nas do tej podróży, zakładała wypożyczenie najmniejszego i najtańszego auta. Zrobiliśmy wstępny research. Nie byliśmy przekonani, czy faktycznie niezbędne jest nam auto 4x4. Po zakupie biletu lotniczego zacząłem oglądać obrazy z kamerek drogowych. Badałem warunki w rejonach, do których chcieliśmy pojechać. Wyglądało na to, że będzie ok ;)
Z drugiej strony, w sieci znalazłem wiele informacji o tym, że islandzka pogoda jest bardzo nieprzewidywalna. Z tego powodu postanowiliśmy dmuchać na zimne i wybrać auto, które dałoby radę w gorszych warunkach.
Rentalcars.com znajduje najtańsze oferty spośród wielu wypożyczalni. Już wcześniej korzystałem z tej multiwyszukiwarki i byłem zadowolony.
Zobaczyliśmy jak rozkładają się ceny w Sylwestra i na początku stycznia. Okazało się, że samochody 4x4 są w naszym zasięgu. Zwykle wypożyczenie auta z klasy SUV lub 4x4 kosztuje kilkakrotnie więcej, niż sedan średniej klasy.
Wybraliśmy samochód, który wydawał się nam wystarczająco terenowy, a jednocześnie był w dobrej cenie.
Wypożyczalnia, z której wybraliśmy auto to Green Motion Iceland przy lotnisku Keflavik.
Pierwszy raz słyszeliśmy o tej wypożyczalni, dlatego postanowiliśmy zbadać, czy można jej zaufać. Okazało się, że firma jest duża i międzynarodowa. Co ciekawe, mają nawet swój oddział na lotnisku w Gdańsku. Tyle razy tam byłem i nigdy nie zwróciłem na nią uwagi!
Opinie o Green Motion Iceland w sieci były dobre i złe. Wyglądały na wiarygodne.
Gdy wynajmuje się auto, dużym wydatkiem jest ubezpieczenie. Zawsze można zrezygnować z ubezpieczenia, ale wtedy wypożyczalnie mogą sobie zażyczyć sporej kaucji, która zostałaby zablokowana na karcie kredytowej głównego kierowcy.
W Green Motion chcieli około 10 tys zł. Gdybyśmy mieli pecha i uszkodzili auto, to przy islandzkich cenach nie zostałoby dużo z tej kwoty.
Dlatego zdecydowaliśmy się wziąć ubezpieczenie. Oto co mieliśmy do wyboru:
1 466 zł - wypożyczenie samochodu
180 zł - dopłata za dodatkowego kierowcę
414 zł - koszt ubezpieczenia
SUMA: 2 060 zł (czyli 515 zł osoba / tydzień)
+ blokada ok. 10 000 zł na karcie kredytowej
1 466 zł - wypożyczenie samochodu
180 zł - dopłata za dodatkowego kierowcę
743 zł - koszt ubezpieczenia
SUMA: 2 392 zł (czyli 598 zł osoba / tydzień)
+ blokada ok. 1 600 zł na karcie kredytowej
1 466 zł - wypożyczenie samochodu
180 zł - dopłata za dodatkowego kierowcę
1 035 zł - koszt ubezpieczenia
SUMA: 2 681 zł (czyli 670 zł osoba / tydzień)
0 zł blokady na karcie kredytowej
Zdecydowaliśmy się na opcję 3 – tę z najwyższym pakietem ubezpieczenia i bez kaucji. Pakiet ten jednak nie obejmował takich zdarzeń jak uszkodzenie dachu, wyrwanie drzwi przez wiatr itp.
Poniżej fragment z umowy najmu:
Auto, którym podróżowaliśmy po Islandii - Suzuki Vitara z 2017 roku
Autem zrobiliśmy około 3 tysiące kilometrów. Z przodu i z tyłu czułem się wygodnie. Nawet po całym dniu podróży. Ogrzewanie i podgrzewane przednie fotele działały dobrze. Zdarzało się, że parowały szyby i wtedy musieliśmy ustawiać cały nadmuch na przednią szybę. Niestety to powodowało, że robiło się zimno w nogi. Na szczęście było to sporadyczne. Wiadomo, że pogoda w Islandii nie rozpieszcza ;).
Fajnie, że autko było wyposażone w Car Play od Apple i gniazdo USB. Szklany dach to bardzo fajny dodatek w turystycznym charakterze wyjazdu.
Brakowało podłokietników.
Auto bardzo ekonomiczne. W tych trudnych warunkach spalało nam około 7 litrów benzyny na 100 kilometrów.
Zimowe opony z kolcami zapewniały nam super przyczepność na oblodzonych drogach. Niestety napęd 4x4 przegrzewał się i automatycznie odłączał się wtedy, kiedy naprawdę go potrzebowaliśmy.
Niski prześwit sprawił, że nie dojechaliśmy do wodospadu Dettifoss. Śnieg był za wysoki. Gdy auto grzęzło w śniegu, kolce na oponach nie pomagały. Już po minucie straciliśmy napęd na cztery koła. Musieliśmy wysiadać i pchać, aby wyjechać ze śniegu.
W wypożyczalni nie było łańcuchów na koła. Na stacji benzynowej też nie mieli. Wyszło na to, że łańcuchy nie są na Islandii powszechne. Było to dziwne, bo widziałem parę znaków drogowych z informacją, że lepiej jechać w łańcuchach. Co ciekawe, spychacze odśnieżające miały na kołach łańcuchy.
Dziś już wiemy, że najtańszym autem nie zajechalibyśmy zbyt daleko. Nie dalibyśmy rady dojechać o czasie na lot powrotny. Intensywne opady i głęboki śnieg nawet na głównej drodze pokrzyżowałyby nam plany. To z kolei wygenerowałoby dość duże dodatkowe koszty noclegu, konieczność zakupu nowych biletów lotniczych oraz dopłatę za oddanie samochodu po wyznaczonym czasie (jakieś + ¼ kosztów całego wyjazdu do Islandii).
< poprzedni wpis | następny wpis >
AUTOR WPISU:
ŁUKASZ GAJEWSKI
Kilka razy w roku wyślemy Ci ciekawe inspiracje do podróży.
Zdjęcia i zapiski z podróży, wypraw motocyklowych, mapy i trasy wycieczek, blog podróżniczy.
Jeżeli chcesz wykorzystać materiały z tej strony skontaktuj się z nami. Ta strona wykorzystuje pliki cookie.